Ciemny las jak zwykle odstraszał
ciekawskich. Mandy, czarownica na pełny etat, szła właśnie w stronę miejsca,
przy którym miała się spotkać ze swoimi koleżankami, czarownicami. Przyszła
jakieś dziesięć minut przed czasem. "Będę miała trochę spokoju zanim reszta
wiedźm się zleci." pomyślała. Stanęła na kamiennym kręgu, na którym były
wyryte stare runy. "Co by tu zrobić, hmm. Może coś wyczarujmy!".
Mandy zaczęła wymawiać zaklęcie. Wiatr zaczął wiać mocniej, korony drzew coraz
to mocniej się przechylały. W pewnym momencie chmura zasłoniła księżyc, drzewa
zaczęły się łamać, Mandy czuła coraz to większą ilość adrenaliny we krwi oraz…
podniecenie? Tak ewidentnie czuła podniecenie i adrenalinę. Czuła jak wiatr
podwiewał jej sukienkę, jak lekko smaga ją w policzek. Zawyła z podniecenia i
wszystko jeszcze bardziej przyspieszyło. Jednakże w końcu skończyło. Mandy
lekko opadła na ziemię, szybko i płytko oddychała, jak po dobrym stosunku.
Zamknęła oczy, wszystko wróciło do normalności. Wiatr wiał w tym samym tempie,
które miał przed wypowiedzeniem zaklęcia. Ale łamanie gałęzi nie ustało. Coś
się zbliżało. Coś ciężkiego. Mandy otworzyła lekko oczy, po czym została
trafiona gałęzią w głowę.
***
Tom siedział w wygodnym, brązowym,
skórzanym fotelu przeglądając akty sprawy poprzedniego śledztwa. Nie było dosyć
ciężkie, lekko zawikłane, ale nie nie do rozwiązania. Otworzył mahoniową
szufladę biurka, pociągając za złotą gałkę. Mało miał rzeczy w tejże
szufladzie. Głównie ołówek z gumką, długopis, brulion kartek A4, papierosy i
zapalniczkę. Wyjął paczkę i zapalniczkę. Z paczki wyciągnął jednego Winstona i
zapalił. Wstał z fotela, chwycił teczkę z aktami, podszedł do mahoniowej szafki
postawionej dokładnie w rogu pokoju, po lewej stronie drzwi i wsadził akta do
jednej z szafek. Papieros wolno się spalał, dopiero teraz Tom wciągnął haust i
usiadł z powrotem w fotelu. Zaczął oglądać swoje biuro. Szafki z aktami,
książkami, płytami i innymi różnymi bibelotami zajmowały całą lewą ścianę, aż
do linii biurka. Prawa ściana była wolna oraz pomalowana na biało. Pod tą
ścianą, w rogu pokoju, zaraz obok biurka stał adapter na stare winyle. Kochał
słuchać winyli. Obojętnie kogo, wystarczyło żeby leciało. Prawda miał wieżę
Philipsa w szafce, ale zdecydowanie wolał słuchać "czarnych płyt".
Zawsze przypominały mu dzieciństwo. Kochał słuchać Elvisa, Chucka i paru innych
artystów rock'n'rolla. Za metalem nie przepadał. Uważał, że jest to bezsensowne
darcie japy na całego. Tom przeniósł wzrok na biurko, na którym stała lampa,
zdjęcie jego rozbitej rodziny oraz, co najważniejsze u ludzi zdołowanych,
butelka whisky. Kochał sobie popić od czasu do czasu i powspominać jak mu było
dobrze z Janey i z Jackiem. Tom dochodził dopiero do czterdziestki, a za sobą
miał już jeden ślub i kilkadziesiąt pierwszych randek. Nigdy mu się nie
udawały, no tylko ta jedna z Janey. Ona jedna go rozumiała, dzięki czemu nie
musiał chlać non stop. Dopiero od niedawna. Od tej jednej sprawy. I od rozwodu
z Janey. Niedawno temu, jakieś pięć lat, do Toma doszła pewna teczka z zawartością,
której nie powinien był zobaczyć. W teczce było zawarte zdjęcie poćwiartowanej
czarownicy. Mięso było idealnie oddzielone od kości. Na zdjęciu również widać
było dwa pudełka z napisami "skóra" i "mięso". Z kości był
ułożony szkielet człowieka. Jedynie głowa, z licznymi nacięciami, była w
"nieoddzielonym" stanie. Tom zawsze patrzył na to zdjęcie z
zaciekawieniem. Nigdy nie uważał tego za ohydne i obrzydliwe. Tom zachwalał
tego mordercę. Dlaczego? Może dlatego, że sam ma pewne poglądy i doświadczenie
na ćwiartowanie czy zadawanie bólu. Ale nigdy nie skrzywdziłby przyjaciół i
rodziny. Wracając, uważał tamto morderstwo za sztukę lepszą niż morderstwo
Czarnej Dalii. Że żeby coś takiego osiągnąć trzeba wiedzieć jak i gdzie
przecinać aby nie było widać krwi na ciele i… trzeba było spowolnić przepływ
krwi. Tylko na taki trop wpadł Tom. Wiedział, że ofiara czy może dla niego
bardziej piękna sztuka, została zabita w chłodni. Albo, że miejsce zbrodni było
bardzo dobrze ochłodzone. Nigdy jednak nie znalazł swojego "malarza".
"Nie chciałem od razu go wrzucić do paki. Chciałem z nim porozmawiać
popytać, tylko tyle." zawsze sobie myślał o tym w ten sposób. Gdy
opowiedział o tym morderstwie swoim pomocnikom z medycyny sądowej, paru z nich
było obrzydzonych, ale paru też zachwalało mordercę. Po umorzeniu śledztwa, Tom
zdenerwował się na tyle by zacząć chlać. Zaniedbywał pracę, rodzinę, porządki
aż w końcu Janey wniosła pozew o rozwód. Tom dostrzegając swój błąd porozmawiał
z Janey. Nie nienawidziła go. Nadal kochał, tylko miała dosyć jego pijackich
występów. W sądzie również na siebie nie naskakiwali. Tak zgadzali się w tej
kwestii, że sędzia pytał się parę razy czy na pewno chcą rozwodu. Nikt nikomu
alimentów nie płacił, Tom mógł non stop widywać się z Jackiem. Ale Tom przez
cztery lata nie mógł się uporać z rzuceniem picia. Nadal myślał o zabójcy
czarownicy i o rozwodzie. Aż do teraz. Morderca się nie ujawnił więcej, a z
Janey nadal utrzymuje dobre relacje. Ograniczył więc picie. Tom przestał gapić
się na biurko i przeniósł wzrok na zegar. Dochodziła godzina wyjścia. Zdjął z
oparcia marynarkę, schował whisky do barku i zaczął iść w stronę drzwi z
napisem "Detektyw Thomas Eric Mayflower". Drzwi były w stylu lat
siedemdziesiątych czyli drewniane drzwi z szybą. Tom chwycił za klamkę gdy
rozległo się pukanie
***
Mandy obudziła się w ciemnym
pokoju, na krześle. Nadgarstki miała mocno zawiązane za sobą. Krew ciekła z
rozbitej głowy i skapywała pojedynczymi kroplami na podłogę. Gdy chciała lekko
podnieść głowę, ból sprawił że jęknęła z bólu i zaniechała tego pomysłu. Nagle
zabłysło światło oślepiając ją lekko i powodując ból. Ktoś schodził po
schodach. Ten sam ciężki krok, który łamał gałęzie w lesie przed szabatem.
"O rany, co on chce zrobić?" przestraszyła się Mandy. Mocna ręka
złapała jej głowę i podniosła brutalnie do góry. Mandy patrzyła w oślepiające
światło i sylwetkę swojego oprawcy.
- Kobiety są kruche – stwierdził
brutal – za kruche. Widziałaś jak skończyła twoja poprzedniczka? – dokończył
brutal i puścił jej głowę. Widziała jak skończyła jedna z czarownic.
- Jeszcze nie wiem jak skończysz.
Przy tamtej było mnóstwo roboty. Musiałem ją zawlec do chłodni i dopiero tam ją
poćwiartować. Wiesz ile to roboty? Nie wdzięcznej roboty. A potem się
przyglądałem śledztwu. Ten detektyw, który prowadził śledztwo był zachwycony
moim dziełem. Tak fajnie się czułem jak mi komplementował. Ciekawe co powie na
moje następne dzieło. – powiedział morderca i skończył myć ręce. Podszedł do
stołu, na którym leżały różne narzędzia. Były tam noże, zaczynając od małych
kończąc po myśliwskich, maczetach oraz tasakach. Widniały szczypce, na których
widać było plamę zakrzepłej krwi. Były również nożyce i sekatory. Młotki i
młot. Za stołem widać było również akumulator i kanister z benzyną.
- Hmm co by tu. Oddzielanie skóry
od mięsa i mięsa od kości już jest passe więc
użyję mojego innego ulubionego sposobu. Łamanie młotkiem! Tylko teraz jakim? A
kicz. Wezmę jeden ze średnich, he he. – dokończył zbir po czym zaczął rechotać.
Morderca zaczął przymierzać
młotkiem jak golfista przymierza kij do piłeczki. Po czym spojrzał na Mandy.
Miała ładny, zaokrąglony biust miseczki C. Oprawca odłożył młotek po czym
zaczął delikatnie masować jej piersi. Łagodnie w górę i w dół. Mandy cicho
jęknęła. Oprawca to usłyszał i spojrzał na Mandy.
- W sumie to czemu by nie –
uśmiechnął się szeroko do Mandy.
Wziął Mandy na bark po czym poszedł
do sąsiedniego pokoju. Postawił ją i zaczepił kajdankami z sznura o hak
wystający z sufitu. Wziął jeden z noży. Mandy pisnęła krótko, po czym usłyszała
świst powietrza. Trzęsła i trzymała głowę przy barku. Gdy nie nadszedł ból
otworzyła oczy i spojrzała na podłogę. Leżała na niej czarna, lekko poplamiona
krwią sukienka, którą włożyła na szabat. Stała teraz w samej bieliźnie, a
oprawca przyglądał się jej. Podszedł do niej i wsunął nóż ostrzem, delikatnie
by nie drasnął skóry, i rozciął jej majtki. To samo zrobił z biustonoszem.
Zwrócił się w stronę tarczy na rzutki i rzucił. Trafił w dziesiątkę. Mandy
zwróciła uwagę na jego rzut. "Boże…" rzuciła sobie w myśli,
przeniosła wzrok na oprawcę. Patrzył na nią, przyglądał się. Miał ją w całej
okazałości. Wiedziała też, że ją zabije po seksie. I po torturach. Morderca
szybko przejechał palcami po jej łonie. Zagryzła wargi i cicho jęknęła. Oprawca
się uśmiechnął, po czym zaczął znów pieścić jej piersi. Podobało jej się to.
Nie mówiła żeby przestał.
- Chcę tego. – cicho szepnęła Mandy i jęknęła raz.
- Chcę tego. – cicho szepnęła Mandy i jęknęła raz.
Morderca kiwnął głową po czy zdjął
spodnie.
***
Uprawiali seks trzy razy. Oprawca
najwyraźniej polubił Mandy. Robili to trzy razy, Mandy myślała że przeżyje.
Oprawca podszedł do niej.
- Niezła z ciebie seks bomba, jeśli
bym cię zabił nie mógłbym sobie tyle ruchać co dzisiaj. Przekonaj mnie żebym
cię nie zabijał.
- Mogę zwabiać ci ofiary, skoro
lubisz zabijać czarownice, mogę zaspokoić twój głód testosteronowy.
- Heh nie. – po czym wbił jej nóż w
udo. Zawlókł ją na krzesło w poprzednim pokoju. Wziął ze stołu szczypce i
wyszarpnął paznokcia u nogi. Mandy zawyła, oprawca wziął szmatkę i włożył ją
jako knebel. Mandy z bólu przestała się wiercić i po prostu wyła. Oprawca wziął
nóż i lekko naciął drugie udo. Potem zrobił wielką kreskę do kolan. Mandy wyła
i wyła. Wziął do tego młotek i wbił nóż młotkiem w środek uda. Nóż był na tyle
długi by przebić całe udo. Wziął sznur leżący niedaleko i zawiązał węzeł dla
samobójców. Nałożył jej na szyję, tak ładnie wygląda. Postanowił zrobić
cesarskie cięcie, ale to dopiero później. Na razie zdjął słój z latającymi
chrząszczami. Otworzył lekko słoik i wyjął jednego chrząszcza na pokaz. Po czym
zdecydował cesarkę przeprowadzić wcześniej. Wziął tasak i rozciął brzuch.
Rozcinał baaardzo powoli. Mandy krzyczała coraz częściej i głośniej, ale oprawca
tylko sprawiał jej większy ból. Kochał to, jak ofiary wrzeszczą. Po rozcięciu
brzucha zaczął wkładać chrząszcze. Najpierw jeden, potem kolejny i tak dalej.
Niektóre próbowały wyleźć więc dopychał je dalej. Potem zaczął cerować brzuch
zwykłą nicią i igłą. Teraz zaczął jej wkładać chrząszcze przez usta.
- Połykaj! – Mandy posłusznie zaczęła połykać chrząszcze. Gdy ta terapia
znudziła się oprawcy, postanowił poodcinać parę palców. Wziął nożyce i
przyłożył do palca serdecznego. Ciach! I palec spadł na podłogę. U drugiej ręki
odciął kciuk oraz mały palec. Mandy z bólu nie wytrzymała i zemdlała. Oprawca
widząc to skrócił jej męki. Włożył ją do plastikowego czarnego worka i
zawiązał. Wyszedł z workiem z piwnicy i zawlókł do swojego pick-upa. Pojechał
do pobliskiego lasu i powiesił
zajebi*te opowiadanie :) jednocześnie straszne i momentami podniecające xD
OdpowiedzUsuńbardzo mi się spodobało, mam nadzieję, że będzie kolejna część
oczywiście już pomijając parę śmiesznych błędów :D
Usuń